Witajcie
moi Drodzy.
Dzisiaj
zapraszam Was na haul kosmetyczny z zakupami obejmującymi ostatnie
2-3 miesiące.
W
ostatnich miesiącach moje włosy przybrały kolor blond, dlatego
zmieniłam moją pielęgnację na serie produktów John Frieda dla
włosów blond. Odwiedzając mojego Bootsa w poszukiwaniu
nowości natrafiłam na promocję 3 za 2. Wybrałam szampon Sheer
Blonde Highlight Activating w butli 500 ml (standardowy rozmiar to
250ml) za £8 (cena 250ml wersji to £6, polska cena w Rossman to
35zł). Wybrałam także odżywkę Sheer Blonde Colour Renew w
standardowym 250 ml opakowaniu za £6 (polska cena ponownie 35zl).
Jako darmowy produkt w moje ręce trafiła jednorazowa odżywka Sheer
Blond Go blonder której regularna cena to aż £10 lecz tego dnia
była na przecenie za £4. Niestety ostatni produkt chyba nie jest
dostępny w Polsce.
Szampon
przychodzi do nas w opakowaniu z pompką, ma delikatnie
kwiatowo-ziołowy zapach i żółciutki kolor.
Odżywka ma lekko
fioletowy kolor, aby niwelować rude tony w naszych pięknych blond
włosach.
Jednorazowa odżywka, składa się z dwóch tubeczek
połączanych w jedną, która powinno nałożyć się na odrost i
rozprowadzić pozostałość na resztę włosów.
Kolejnym
zakupem był płyn micelarny z Biodermy. Zwykle używam L'oreal
jednak w końcu postanowiłam skusić się na tak zachwalany przez
wszystkich produkt. Jak widać na załączonym zdjęciu butelka jest
już prawie pusta. Dużym plusem dla mnie jest faktyczna delikatność
płynu. Mam wrażliwe oczy więc jest to pierwsza rzecz na która
zwracam uwagę w tego typu produktach. Jednak nie wiem czy zakupię
go ponownie ze względu na cenę £11. Szukając polskiej ceny
zauważyłam bardzo dużą rozbieżność cenową pomiędzy 30 a 50
zł.
Jeśli
kiedyś zapytalibyście moich znajomych co jest moim makijaż owym
znakiem rozpoznawczym zapewne odpowiedzieliby Wam: kolorowe paznokcie
i usta w odważnym kolorze. Jednak ostatniego czasu ten pierwszy znak
zaczął zanikać, gdyż zaczęłam lubować się w naturalnych
odcieniach lakierów. Dlatego nie zdziwi nikogo, że ostatnio mój
wybór padł na lakier Essie w odcieniu Sand Tropez w pięknym
kolorze latte(?). W Wielkiej Brytanii lakiery te kosztują ok £9
lecz często można dostać je na promocji 3 za 2. Kiedy ostatnio
odwiedzałam Polskę cena ta wynosiła ok 35zł.
Od
dawna poluje na kremową paletkę do konturowania z Make up
rezolutniej lub Sleek dlatego odwiedziłam także lokalny SuperDrug.
Jednak jak zwykle wszystkie palety w najjaśniejszym odcieniu były
wyprzedane. Jednak jak na prawdziwego make up junkie nie wyszłam z
pustymi rękami.
Udało
mi się zakupić rozświetlacz MakeUpRevolution Vivid Baked
Highlighter w odcieniu Golden lights. Jego cena to ok £5. Jest on
niezwykle na pigmentowany dlatego należy mieć bardzo lekką rękę
nakładając go. Ja ostatnio rozcieram go palcami dla delikatnego
efektu. W Polsce kosmetyki tej marki możecie dostać między innym
na kosmetykizameryki.pl
Wybrałam
także dla wypróbowaniu primer z Bourjois Happy Lights. Jest to
rozświetlające serum/primer. Ma ładny łososiowy efekt, niestety
według mnie nie daje dużego efektu rozświetlenia cery (zwykle
używam go z Revlon Color Stay), jednak ładnie wygładza naszą
cerę. Bourjois posiada też matujący primer oba w cenie ok £10,
jednak produkty te nie są dostępne w Polsce stacjonarnie.
Z
polecenia Maxineczki skusiłam się na zakup palety Zoeva Rose
Golden. Zakupiłam ją na stronie beautybay.com w cenie £15, w
Polsce produkty Zoeva dostępne są między innymi w mintishop.pl.
Paleta
przychodzi do nas w kartonowym jednak bardzo solidnym opakowaniu.
Jest bardzo cienka szczególnie z paletami Urban Decay. Znajdziecie
tu 3 matowe odcienie i 7 metalicznych. Wszystkie cienie są bardzo na
pigmentowane, wystarczy lekko dotknąć pędzlem by nabrać koloru.
Odcienie mimo, iż w większości metaliczne sprawdzają się też do
delikatnego dziennego makijażu. Największym i chyba jedynym minusem
palet Zoeva jest brak lusterka, co dla mnie dyskwalifikuje ją jako
paletę na podróż, no chyba, że zabiorę inną z lustrem.
W
życiu każdego Make Up Junkie przychodzi moment, kiedy chcemy
przenieść nasze pędzle na wyższy poziom. Przez ostatnie lata
używałam głównie pędzli Real Techniques oraz EcoTools, z których
byłam i jestem nadal zadowolona. Jednak z okazji Wielkanocy
postanowiłam sprawić sobie prezent i zakupić zestaw pędzli marki
Sigma. Mój wybór padł na Sigma Travel Kit- Mr. Bunny.
W jego skład
wchodzi 7 pędzli:
Large Powder F30.
Large Angeled Contour F40.
Foundation F60.
Tapered Blending E40.
Small Angle E65,
Pencil E30
Eye Shading E55.
Cena zestawu kiedy dokonywałam zakupu to £56,
jednak ostatnio ten sam zestaw na stronie FeelUnique.com na której
dokonywałam zakupu wynosi aż 120 euro. W Polsce pędzle Sigma
dostępne są na stronie ladymakeup.pl w cenie 320 zł oraz dostępne
są w wielu wersjach kolorystycznych.
Travel
Kit ma krótsze rączki od standardowych pędzli Sigma, co możecie
zobaczyć na zdjęciu porównującym rozmiar pędza E40 (cena
pojedynczego pędzla E40 to £11 lub 70zł). Nie będę rozpisywać
się o tych pędzlach, gdyż mam w planach osobną recenzję.
W
ostatnich tygodniach zakupiłam dwa gadżety kosmetyczne.
Pierwszym
z nich jest prostownica Remington, jedna z najprostszych i tańszych
na rynku, gdyż nie używam tego typu produktów zbyt często.
Kosztowała mnie ok £20. Posiada regulacje temperatury, ceramiczne
płytki, powłokę antystatyczną. Nic szalonego lecz idealnie
wpisująca się w moje potrzeby.
Ostatnim
już zakupem jest elektryczna tarka do stóp Scholl w wersji różowej,
czyli z większą mocą ścierną. Jej koszt to £30 lub 120 zł.
Zasilana jest czterema paluszkami. Po włączeniu, można się
delikatnie przestraszyć, widząc obracający się z dużą
prędkością wałek, jednak po przyłożeniu do stopy nie odczuwam
żadnego dyskomfortu czy nawet łaskotania czego też się
obawiałam.
Dziękuje
Wam bardzo za odwiedzenie Mojego bloga i zapraszam do obserwowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz